niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 6

Dziewczyny nieco cieplej się ubrały i poszły na spacer. Jednak tam czekała na nie niemała niespodzianka. Lena stanęła jak wryta, o Jennie nie wspominając. Spojrzała na przyjaciółkę, potem na piłkarza.
- Co ty tu robisz? - zapytała, kompletnie nie wiedząc, jak się zachować.
- Nie odzywałaś się dość długo, więc chciałem zobaczyć, co z Tobą. - odpowiedział blondyn.
Dziewczyna spojrzała z czystą konsternacją na Jennę, oczekując jakiejkolwiek pomocy z jej strony. Ta jednak nie wiedziała, co robić. Lena zagryzła nerwowo wargę.
- Nie w porę? - spojrzał na Jennę.
- Trochę. Odezwę się... jak będę miała czas. - westchnęła i wyminęła go.
Kiedy odeszły parę kroków, blondynka szarpnęła Lenę za ramię i spojrzała na nią badawczym wzrokiem.
- Co? - zapytała.
- Zero cześć, pa, kontaktu wzrokowego... Co jest grane?
- Jeśli mnie z nim zobaczą to mnie zabiją, to jest grane. -  odpowiedziała. - A poza tym on tez może na tym ucierpieć. Co gorsza, jeśli dowie się o moim prawdziwym "ja", to jestem spalona do końca życia. - westchnęła ciężko.
- Czyli olewasz go dlatego, bo chcesz go chronić?
- Coś w ten deseń. Jenna. Jeśli jemu coś się stanie, albo komukolwiek innemu z mojego otoczenia w tym tobie, to jedyną winną osobą będę ja. - spojrzała na przyjaciółkę. - A nie chcę, żeby cokolwiek wam się stało.
- Lena ja to rozumiem, ale jeśli ciągle będziesz tańczyła jak oni ci zagrają, to cię zniszczą do końca. - odrzekła ze spokojem.
- To co ja mam robić? - jęknęła. - Narażać wszystkich swoich bliskich, żeby się od nich uwolnić? To nie jest bułka z masłem. Od tego nie da się od tak wyplątać. Występując z szeregu na przeciw im, wypowiadasz im wojnę i oni nie spoczną dopóki nie zranią cię tak mocno, aż się poddasz, a na końcu władują ci kulkę pomiędzy oczy. - szepnęła ledwo słyszalnie.
- Musi być jakieś racjonalne wyjście. - mruknęła. - A policja?
- Co ty. - prychnęła. - To nic nie pomoże, pociągną mnie za sobą na dno.
- To nie wiem, jak ci pomóc. Ale nie spławiaj go.
- Masz na myśli Reusa? - upewniła się.
- Dokładnie tak. On o niczym nie wie, nigdzie nie zawinił, więc nie zasłużył sobie na takie traktowanie. A po za tym sama wspominałaś, że fajnie wam się gada i w ogóle.
- To nie ma przyszłości. Nie po ukradnięciu jego laptopa. Nie po tym. Nawet w lustro nie potrafię spojrzeć. - odwróciła wzrok w stronę parku.
- Ale w końcu będziesz musiała mu to powiedzieć.
- I to zrobię. Ale nie teraz.
- To kiedy? Kiedy policja będzie dreptała ci po piętach? Kiedy będzie ci się palił grunt pod nogami? Pogrążysz się.
- Dzięki. - mruknęła Lena. - Zawsze można liczyć na wsparcie z twojej strony. - dodała.
- Dobrze wiesz, że nie miałam tego na myśli. - usprawiedliwiła się. - Lena ja ci próbuję pomóc. I jeśli będzie trzeba, stawimy im czoła obie.
- Nie możesz! Nie ma mowy! - podniosła głos brunetka.
Spojrzała na przyjaciółkę z obawą.
- Nie zostawię cię. Nie mogą wchodzić os tak z butami w twoje życie! - stwierdziła.
- Zrobili to dobrych parę lat temu, kiedy byłam na ulicy i nie miałam nic. - odrzekła.
- Dobra, koniec tematu, bo się jeszcze pokłócimy. - westchnęła Jenna i poszły dalej.
Spacerowały w milczeniu. Żadna nie miała nic do powiedzenia, co było nieco dziwne jak na nie.
Lena zastanawiała się, co ma zrobić. Po części jej przyjaciółka miała rację, ale nie mogła aż tak narazić ludzi, na których jej zależy. W szczególności jej i Marco. Za nimi wskoczyłaby w ogień. Przygryzła nerwowo wargę po chwili.
- Masz rację. - przyznała po paru chwilach Lena.
- Z czym? - zapytała zaskoczona Jenna.
- Z tą całą sytuacją. Nie mogę się wiecznie chować. Nie mogę traktować Marco jak powietrze, nie mogę wiecznie się ich bać. Nie mogę tak żyć. - wyznała szczerze.
- Więc co zamierzasz?
- Chcą wojnę? To będą ją mieli.
- Ty jedna na cały gang? - zapytała niepewnie przyjaciółka. - Lena jesteś tego pewna?
- Jak nigdy. - odpowiedziała pewnie. - Nikt nie będzie groził mi i osobom, na których mi zależy najbardziej.
Jenna uśmiechnęła się pod nosem, widząc taką determinację u Leny - była w pełni świadoma tego co mówiła i nie zamierzała im odpuścić. Nie tym razem, nie kiedy chodzi o jej najbliższych. Wiedziała, czym to grozi, ale poczuła taką pewność siebie, motywację i determinację, a przede wszystkim wsparcie, że to było pewne, że nic jej nie powstrzyma. Absolutnie nic i nikt.

*

Dziewczyna nie zważając na groźby ze strony Tobiasa, kontynuowała spotkania z piłkarzem Borussi Dortmund w wolnym czasie. Przy nim była po prostu sobą. Nie musiała nosić maski jak zawsze. Cieszyła się życiem tak długo, jak to było możliwe.
Jenna też postanowiła na dłużej zostać w mieście, ponieważ obie obmyślały, od czego w ogóle zacząć.  Nie szło to tak łatwo, jak by się mogło wydawać. Spędzało to im sen z powiek, nie miały czasami czasu na sen w ogóle.
Mijały dni, tygodnie, nawet miesiące. Nic się nie zmieniło. Żadnego kroku ze strony Tobiasa i reszty, jak i ze strony dziewczyn. Jedyne co zauważyły, że wzmożony ruch pod blokiem. Nie było to nic dobrego w każdym razie.
- Masz jakąś broń? - zapytała blondynka.
- Pracując u nich, musisz być przygotowana na absolutnie wszystko. - stwierdziła Lena i odsunęła komodę o pół metra.
Ukazał się dość sporych rozmiarów schowek. Brunetka wbiła czterocyfrowy kod i drzwiczki same się otworzyły. Przyjaciółkę zamurowało.
- To wszystko to jest twoja broń? - zapytała zszokowana.
- Tak. To jest to czym czasami musiałam dysponować, kiedy miałam poważniejsze akcje. - westchnęła ciężko.
- Czy ty kiedykolwiek... No wiesz... strzeliłaś? - zagryzła policzek od środka.
- Nie. Ale do nich się nie zawaham ani na moment. - odpowiedziała. - Nigdy bym nie strzeliła do niewinnego człowieka, ani w ogóle, ale teraz moja sytuacja się nieco zmieniła. - dodała, zamknęła schowek, po czym zasunęła komodę z powrotem na swoje miejsce.
- Kiedy zamierzasz mu powiedzieć? O wszystkim? - zapytała Jenna. 
- Niedługo. - westchnęła dziewczyna. - Nie wiem, jak mu to powiedzieć. Nie wiem, co mam robić. 
- Rozumiem. - westchnęła. - Widzisz się z nim dzisiaj? 
- Nie wiem. To znaczy... Niby tak, ale... Nie wiem czy to dobry pomysł. 
- Lena za każdym razem mówisz to samo. - jęknęła blondynka. - Masz do niego iść, rozumiesz? Idź i po prostu bądź sobą. 
- To nie jest takie łatwe. - pokręciła głową brunetka.
- Owszem jest. - odpowiedziała Jenna.
- Nie, nie jest. Nie, kiedy to może być ostatni raz, kiedy widzisz kogoś, kto sprawia, że masz uśmiech na twarzy, że czujesz się dobrze, czujesz się bezpiecznie, śmiejesz się wtedy, kiedy naprawdę nie masz sił. - szepnęła z delikatnym uśmiechem i łzami w oczach. 
Rozmarzyła się na chwilkę. 
- Zależy ci na nim. - zauważyła Jen. - i to bardzo. 
Lena spojrzała na dziewczynę i potaknęła delikatnie. 
- Nawet nie masz pojęcia, jak. - wyszeptała. - Nie chcę tego stracić. Nie chcę GO stracić. - wyznała. 
- I nie stracisz. Po prostu... Powiedz mu o wszystkim. 
- Wszystkim? 
- Wszystkim. On musi wiedzieć. Jeśli ci na nim zależy, to on powinien wiedzieć. 
- Zależy mi, ale nie chcę go w to plątać.
- Stało się to, kiedy zgodziłaś się na pierwsze spotkanie. - oznajmiła jasnowłosa. - Jeśli mu również zależy, zrozumie.
- A jeśli nie? - zapytała z obawą Lena.
- To musimy w dalszym ciągu trzymać się planu. Z czasem to zrozumie. 
- Oby. - westchnęła ciężko i wstała, po czym poszła do łazienki.
Spojrzała w lustro z  trudem. To mogło skończyć się katastrofą. Traciła wszystkie siły do tego. Dała po cichu upust emocjom.



___________________________________

Witam was po długiej przerwie :)
Jak tam u was? Jak mijają wakacje? U mnie powiem szczerze, że bardzo nudno. Calusieńkie dwa miesiące spędzone w domu, a na koniec wakacji jeszcze czeka mnie przeprowadzka. 
Co do rozdziału, mam nadzieję, że przypadł do gustu :)
A i bardzo dziękuję za prawie 1500 wejść! Jesteście niesamowici!
Dajcie znać co sądzicie ;)
Do następnego!
Layout by Switch