niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 3

Wkrótce po całym zdarzeniu został podniesiony alarm o kradzieży laptopa, ale nie wszczęto jakiś szczególnych postępowań w związku z tym. Jedynie wyznaczono nagrodę dla uczciwego znalazcy. Interesujące było jednak to, że obie strony walczyły o tego laptopa. Przecież piłkarze mają pieniędzy jak lodu i mogą bez problemu kupić sobie nowy sprzęt.
Lena coraz bardziej zaczynała się martwić o to, czy nikt niej nie nakryje, że ma tego laptopa u siebie.
Od momentu, kiedy schowała go do swojej kryjówki, nie ruszyła go nawet palcem. Nie grzebała w nim, bo i tak nie znała hasła, a poza tym nie miała nawet takiej odwagi, żeby je rozszyfrować i pomyszkować w nim trochę.
Trzy dni temu otrzymała pieniądze za poprzednie włamania do domów piłkarzy, jednak nie cieszyła się z tych pieniędzy. Jak mogła się cieszyć, skoro one były zarobione w jeden z najgorszych sposobów?
O dziwo na razie miała spokój ze zleceniami, co z jednej strony ją bardzo cieszyło, ale z drugiej miała dziwne przeczucia, że coś złego może się wydarzyć. Ale była jednym słowem w kropce. Jeśli Lena przyznałaby się do tego, że cały czas ma sprzęt, ucierpiałoby na tym jej zdrowie, albo nawet i życie, a jeśli zdecydowałaby się oddać laptopa, poszłaby za kratki. Dlatego cały czas miała go u siebie i nikomu nic nie powiedziała, ani nie zrobiła żadnego kroku w którąkolwiek stronę.
Mijał dzień za dniem, Lena nie miała praktycznie nic do roboty. Zero odzewu ze strony Tobiasa lub innego pośrednika o jakiejkolwiek robocie. To znaczyło jedno. Jej pracodawca wpadł w niezłe tarapaty z powodu "nieudanego" włamu.
                                                                     *
  Za oknem padał śnieg. Zima nie była Leny ulubioną porą roku. Wtedy najbardziej odbijała się na niej samotność. Mimo że utrzymywała kontakt z koleżankami, to nie było zbytnio dla niej satysfakcjonujące.
-Lena?
-No?-zapytała Jasmine, siedzącą tuż obok niej na kanapie.
-Znajdź sobie chłopaka.-zaproponowała dziewczyna.-Wtedy może i mi by się to udało i byśmy chodziły na podwójne randki?
-Jasmine czy ty słyszysz samą siebie?-zapytała i się zaśmiała.-Wyobrażasz to sobie? Ja i chłopak? Przecież to by wybuchło po pięciu minutach bycia ze sobą, a co dopiero po spędzeniu roku, dwóch czy nawet całego życia.-mruknęła nieco ciszej.
-A czemu uważasz to za zły pomysł? Narzekasz tylko, że jesteś sama i nie jest ci z tym dobrze.-odparła Jasmine, twardo trzymając się swoich racji.
-Bo jestem typem samotnika i przyjaciele wokół mnie w stu procentach mi wystarczają.
-Czyli chcesz zostać starą panną?-zapytała zszokowana.
-Nie wiem.-jęknęła.-Może kiedyś mi się coś odwidzi, znajdę sobie męża, będę miała dzieci czy coś.
-A jak ci się nie odwidzi?-zapytała.
-Kupię sobie dwanaście kotów i będę się nimi zajmowała.-odpowiedziała Lena z powagą.
Jasmine dosłownie zdębiałą na słowa koleżanki, a ta po chwili wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-No bardzo śmieszne.-mruknęła niezadowolona.
-No jejku, nie znasz mnie? Zawsze sobie z tego jaja robiłam, a ty wciąż się nabierasz.-westchnęła brunetka.
-Utrzymujesz z kimś kontakt z Polski?-zapytała nagle.
-A czemu pytasz?
-Z ciekawości. Nigdy nie wspominasz jakoś o swoich znajomych.-zauważyła Jasmine.
Żebym jeszcze miała jakiś znajomych, pomyślała w duchu.
-Nie jakoś nie. Kontakty się pourywały zaraz po tym, jak się przeprowadziłam. Z resztą byłam mała, więc i tak żadna ze znajomości tak na prawdę nie miała prawa przetrwać.-westchnęła ciężko.
-Szkoda.-szepnęła ze skruchą.
-Spoko, przecież to nie twoja wina.-zaśmiała się pogodnie.
W pewnej chwili obie dziewczyny usłyszały dzwonek do drzwi.
-Zapraszałaś kogoś?-zapytała nieco zaskoczona.
-Nie właśnie.-odparła Lena.
Wstała i poszła otworzyć drzwi. Za każdym razem bała się, że to ktoś z jej pracy. Kiedy jednak otworzyła je, stanęła jak wryta.
-Przepraszam, szukam...- zaczął lekko zdezorientowany mężczyzna.-Lena?-zapytał oniemiały.
-Andrzej?- wydusiła z siebie tak zaskoczona, że ledwo złożyła poprawnie jego imię po polsku.
-Jezu kopa lat!-zaśmiał się uradowany i wyściskał dziewczynę za wszystkie czasy.
-Jak ty się zmieniłeś! Boże. Nie poznałabym, gdyby nie mina nieśmiałego chłoptasia.-zawtórowała mu Lena.-Skąd wiedziałeś, że tu mieszkam?-zapytała.
-Intuicja.
-A tak na serio?-spojrzała na niego.
-Troszkę w necie poszukałem i oto jestem.-posłał dziewczynie promienny uśmiech.
-Wejdź. Nie będziemy stali na klatce, jak głupki.-zaprosiła Andrzeja do środka gestem.
Jasmine była w niemałym szoku, kiedy zobaczyła Andrzeja idącego w jej stronę.
-Poznajcie się. Andrzej, to jest Jasmine, moja kumpela. Jasmine to jest Andrzej, mój kolega z dzieciństwa.-przedstawiła ich sobie po angielsku, ponieważ Jasmine nie znała polskiego.
 Lena uśmiechnęła się delikatnie, kiedy uścisnęli swoje dłonie.
-Miło poznać.-uśmiechnął się szatyn.
-A mówiłaś, że kontakty ze znajomymi z Polski są urwane.-zauważyła podejrzliwie rudowłosa.
-Internet sporo zdziałał.-wtrącił chłopak.
-A właśnie. Jak tam kariera?-zapytała dociekliwie Lena.
-Jaka kariera?-spojrzała Jasmine na Lenę.
-Andrzej jest siatkarzem, co można wywnioskować już po samym wzroście.-uśmiechnęła się pogodnie Lena.
-A więc gram dla reprezentacji i Skry Bełchatów.-podrapał się po głowie.
-Przecież wiem.-odpowiedziała szybko.
-To czemu się pytasz?-zapytał nieco zdziwiony.
-Bo chciałam wiedzieć, jak się czujesz, czy zamierzasz zmieniać klub i takie tam.
-W Bełchatowie jest świetnie. Długo już tam jestem i  atmosfera jest nieziemska. Mam porypanych do kwadratu kolegów.-zaśmiał się.
-To super.-posłała mu ciepły uśmiech Lena.-A jak zdrowie? Nie masz żadnej kontuzji? Nic cię nie boli?
-Nie no co ty.-zaśmiał się.-Jestem odporny na takie rzeczy.
-To jeszcze pamiętam.-zawtórowała mu brunetka.
-A co u ciebie?-zapytał z zainteresowaniem.
-Jak widzisz mieszkam sama.
-To było twoje marzenie.-wtrącił.
-Jak widać już spełnione. No pracuję, dość dobrze zarabiam.-dodała.-Prowadzę normalne życie. Z pozoru nudne, ale jest nawet okej.
-Lena, ja chyba się już zwijam do domu. Nie chcę przeszkadzać. - zaczęła się wycofywać nieco odrzucona Jasmine.
-Daj spokój nie przeszkadzasz.-odparła natychmiast.- A właśnie! Jak tam autografy od Ramseya?-zapytała z zainteresowaniem.
-No jeszcze kuzyn czeka, miejmy nadzieję, że niedługo przyjdą, bo po prostu chłopak nie wytrzymuje.-zaśmiała się delikatnie.
-Słyszałam, że u niego jest sto procent na odpowiedź, więc na pewno dostanie list zwrotny.-poklepała koleżankę po ramieniu.
-Też bawicie się w autografy?-zapytał Andrzej i się przysiadł.
-A czemu nie?-zapytały dziewczyny.
-Nie gadaj, że ty się w to nie bawisz.-spojrzała na niego Jasmine.
-Bawię się, bawię, ale ja akurat dostaje listy.-uśmiechnął się.
Tak Lena spędziła całe popołudnie. Była bardzo szczęśliwa z powodu wizyty siatkarza. Dawno go nie widziała. 
Uśmiech na jego twarzy zawsze działał na dziewczynę pozytywnie, ładował ją dobrą energią, co było jej w tych dniach bardzo potrzebne. 
Cieszyła się również z tego, że Jasmine i Andrzej znaleźli wspólny język. Zauważyła nawet, że bardzo mocno się zakolegowali i dobrze poczuli w swoim towarzystwie. Kto wie, może coś z tego wyniknie...
Tymczasem w głowie Leny zrodził się pewien plan związany z laptopem Marco Reusa. Był on dość odważny i w ogóle nie było pewności, że on w praktyce wypali w stu procentach, bo wiązało się z tym bardzo duże ryzyko, że albo dowie się mafia, albo ona pójdzie za kratki.
                                                                   *
Od wizyty jej dawnego przyjaciela minął już tydzień. Lena po raz kolejny  zaczynała w swoim pamiętniku opisywać plan działania, jednak za każdym razem każdy napisany punkt został zamazany, bądź wyrwała kartę. W końcu nie wytrzymała nerwowo.
-Pierdolę to!-zaklęła na głos i rzuciła pamiętnik na swoje biurko.
Wstała i wyjęła ostrożnie laptopa z kryjówki, zapakowała go do swojej torebki i wyszła z domu. Postanowiła działać spontanicznie. Nie miała pewności, czy piłkarz trenuje, czy też jest w domu, ale to była idealna okazja, żeby się tego dowiedzieć. Upewniła się jeszcze, czy na pewno ma laptopa, klucze, telefon itp.
Skręciła w jedną uliczkę, po prawie kilometrze w drugą i była na miejscu. Była dziwnie spokojna. Całe przeczucie, że ktoś ją śledził lub obserwował znikło. Spojrzała na telefon. Nadal cisza ze strony Tobiasa. Coraz bardziej ją to dziwiło, ale też i niepokoiło. Niemożliwe było, żeby zlecenia, nawet najdrobniejsze się skończyły. To nie było w ich stylu.
Nagle się z kimś zderzyła.
-O. Przepraszam najmocniej.-powiedziałam szybko, zdezorientowana przez całe zdarzenie.
-Nic się nie stało. -usłyszałam ciepły, męski głos. -Wszystko w porządku? Nie uszkodziłaś się?-zapytał z przejęciem.
Dziewczyna uniosła głowę niepewnie i spojrzała na mężczyznę. 
Serce na moment jej stanęło. Nagle nie potrafiła skleić żadnego sensownego zdania ani po niemiecku, ani po angielsku, ani po polsku. Wiedziała jedno. Jej cały plan diabli wzięli...


____________________________________

Witam :)
Dzisiaj mam dla was taki oto rozdział. Nie jestem z niego w stu procentach zadowolona, bo mam dziwne przeczucie, że jest nieco krótki.
I tutaj domyślamy się, kto wpadł na Lenę :) Niektórzy pewnie już wiedzą, kto :)
Tak czy inaczej, mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Wasze komentarze naprawdę mnie motywują, więc wiecie, co robić!:-)
Do następnego!

środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 2

Lena siedziała na krześle w kuchni jak na szpilkach. Stukała nerwowo palcami o stół. Wiedziała, że jeśli tego nie zrobi to po niej. Patrzyła nerwowo na zegar i tylko obserwowała, jak godziny zamieniają się w minuty. W pewnej chwili wstała i podeszła do okna. Miała stamtąd idealny widok na sklep monopolowy, pod którym miała się pojawić. Było pusto. Westchnęła ciężko, ubrała bluzę, zamknęła mieszkanie i pokierowała się w umówione miejsce.
Usiadła na obdartej z farby ławce. Czuła delikatny chłód na twarzy, gdyż wiatr lekko zawiewał. Zmrużyła delikatnie oczy i zaczerpnęła powietrza.
-Pojawiłaś się.-podszedł do niej zakapturzony mężczyzna.
Nie minął ułamek sekundy i siedziała wyprostowana, jakby miała zaraz iść na lekcji do odpowiedzi. Potaknęła jedynie głową.
-Jakie są szczegóły? Kiedy, jak i gdzie?-zapytała z mostu, ignorując wypowiedź mężczyzny.
-Spokojnie. Poczekajmy na Tobiasa.-oznajmił i przysiadł się do Leny.
Czekali jeszcze dziesięć minut na Tobiasa.
-No w końcu. Co tak długo?
-Opóźnienie z przesyłką. - mruknął niezadowolony.-Przyszła?-zapytał po chwili.
-Siedzi na ławce.-odpowiedział i wskazał na Lenę palcem.
Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na dwójkę rozmawiającą parę kroków od niej.
-Super.- ucieszył się.
Lena wstała i podeszła do nich.
-Tu masz potrzebne wiadomości na temat celu. Jedyne co masz zrobić, to zakraść się, zwinąć laptopa, a resztę procedury znasz.
-A co jest takiego ważnego w tym laptopie?-zapytała z zainteresowaniem.
-To już koleżanko nie twój biznes.
-No skoro mam go zwinąć i narazić swoje życie, to raczej muszę mniej więcej wiedzieć, co w nim takiego ważnego jest, prawda?-spojrzała na Tobiasa.
-Masz tylko zrobić to, co masz do zrobienia i nie zadawać zbędnych pytań, jasne?-warknął.
Lena już podarowała sobie podchody i się uciszyła. Stali tak w trójkę. Nawet nie zamienili słowa.
-Dobra zmywaj się stąd, bo ktoś jeszcze zacznie coś podejrzewać.-odezwał się zakapturzony mężczyzna do Leny.
Nie sprzeciwiając się, szybko zmyła się do swojego mieszkania. Na kilometr było czuć od niej przerażenie, mimo że okazywała je na różne sposoby.
                                                                                        *
Im bliżej było do wyznaczonego terminu na dostarczenie przesyłki, tym bardziej Lena popadała w paranoję. Chodziła z kąta w kąt w swoim mieszkaniu. Nie mogła usiedzieć spokojnie.
Dziwne zachowanie Leny zaczęło się rzucać w oczy. Mianowicie Jessica zaczęła się niepokoić o koleżankę, gdyż ta nic nie jadła, nie piła, praktycznie w ogóle nie spała. Zastanawiała się powoli zastanawiać, jak organizm Leny funkcjonuje. Robił się z niej wrak człowieka i to było widać gołym okiem.
Jenna też na tym ucierpiała. Od blisko dwóch tygodni z Leną nie wymieniły ani jednej wiadomości. Kiedy przyjaciółka korespondencyjna już napisała nawet zwykłe hej, ta nie odpisała.
Jenna nie kryła, że się martwi o Lenę. Próbowała się do niej dodzwonić na komórkę, skype'a, ale dziewczyna za każdym razem odrzucała połączenie. Lena zdawała sobie sprawę, że w taki sposób może jedynie zrazić do siebie Brytyjkę, ale nie mogła z nią rozmawiać, bo uważała, że nie jest idiotką i nie nabierze się na jej ton głosu. I reasumując miała rację.
                                                                                       *
Brunetka była ubrana od góry do dołu na czarno. Włosy miała uczesane w niechlujnego koka. Nie miała żadnego make-upu na twarzy. Na samą myśl, że miała włamać się do domu jednego z jej ulubionych piłkarzy, przyprawiał ją o dreszcze.
-W co ja się wpakowałam.-westchnęła sama do siebie.
Ubrała trampki, wzięła wcześniej przygotowaną torbę z narzędziami do rozbrojenia zamków i innymi rzeczami, po czym wyszła z domu.
Do miejsca zamieszkania Marco Reusa miała krótką drogę. Dwie przecznice dokładnie. Szczęście zdawało się jej sprzyjać, gdyż dzisiaj był mecz Borussia Dortmund-Schalke, a z tego co wyczytała w internecie, to właśnie Reus był w wyjściowej jedenastce.
Po parunastu minutach Lena była pod domem piłkarza. Serce biło jej jak oszalałe. Przeskoczyła przez ogrodzenie i po cichu przemknęła do tylnych drzwi. Jak przypuszczała, były zamknięte.
Zabrała się do pracy. Po około dwóch minutach byłą w środku. Tak, tylko gdzie jest jego sypialnia? Zapytała samą siebie w myślach. Pomknęła szybko na piętro. Otwierała po kolei każde drzwi. Lena zaczynała się powoli denerwować, bo żadne z pomieszczeń, w których była, nie wyglądało na sypialnie. 
W końcu. Ostatnie drzwi na końcu korytarza. Otworzyła je i weszła do środka. Bingo. W końcu trafiła na sypialnię. Tylko teraz trzeba było znaleźć komputer. Leżał na samym widoku, czyli na łóżku. Otworzyła go i uruchomiła, żeby sprawdzić, czy to jest na pewno własność Marco Reusa. Poszperała troszeczkę.  Sprawdzanie szło jej dość opornie, patrząc na jej trzęsące się ręce. Wszystko się zgadzało.
Teraz pozostało jej tylko jedynie sprawnie opuścić jego dom i dotrzeć do swojego mieszkania. Wyszła takim samym sposobem jakim weszła. Obyło się bez zbędnych problemów, mimo że dom był strzeżony przez ochronę.
Przerzuciła ostrożnie torbę przez płot, potem sama przeskoczyła. Niestety niefortunnie spadła na lewą stopę.
-Cholera.-syknęła pod nosem i zmyła się stamtąd, jak najszybciej się dało.
Doczłapała się do swojego mieszkania, utykając. Torbę położyła na stole w kuchni. Usiadła na sofie i schowała twarz w dłoniach. Wyjęła telefon z kieszeni i chciała napisać wiadomość Tobiasowi, ale się zawahała. Nie wiedziała do czego potrzebny był im laptop Reusa.
Lena odłożyła telefon na stół. Popatrzyła na torbę. Wyjęła laptopa z niej. Nie oddam go im. Nie ma mowy pomyślała. Schowała go w skrytce za szafą z ubraniami. Dopiero po tym zadzwoniła do Tobiasa.
-Co jest?
-Ktoś mnie uprzedził.
-Jak to uprzedził?!
-Ktoś zwinął laptopa przede mną. - powiedziała na wdechu.
-Jak to zwinął?!
-Przyjedź to się przekonasz. Nie mam tego laptopa. Ktoś przeczesał jego dom grubo przede mną.
-Za pięć minut będę.-odpowiedział wyraźnie zdenerwowany i się rozłączył.
Krzewczyk będziesz się smażyła za to w piekle. Ale chodziło głównie o jej zażyłość do piłkarzy Borusii.
-Jak to nie masz tego laptopa? Co się tam wydarzyło?!- wpadł znerwicowany Tobias.
-Kiedy tam przyszłam, jakaś zakapturzona postać akurat stamtąd uciekała. Na początku nic mi to nie dało do myślenia, ale kiedy przeczesałam cały dom... Laptopa szlag trafił. Nigdzie go nie było. - westchnęła i usiadła na sofie.
-Jesteś pewna, że sprawdziłaś każde pomieszczenie?-zapytał nieco spokojniej.
-Tak, sprawdziłam. Z resztą nie trzymałby laptopa, którego używa na co dzień w sejfie. Pomyśl trochę. To nie boli.-odparła sarkastycznie.
-Zważaj sobie.-warknął.
-Sory.-mruknęła pod nosem jak rozkapryszone dziecko.
-Jeśli dowiem się, że kłamiesz...
-Tobias zastanów się trochę.- weszła mu między słowa Lena.-Nigdy nie nawaliłam, czy to był Szczęsny, Ramos, Bale czy reszta piłkarzy, u których byłam. Zawsze mieściłam się w terminach, wywiązywałam się ze wszystkiego od samego początku.
-Dobra skończ. Wiem do czego zmierzasz.-przerwał jej.-Pomyśli się nad tym później. Teraz trzeba pomyśleć, co powiemy szefowi?
-My?- zapytała zszokowana.
-Ty byłaś wykonawcą, a ja za ciebie odpowiadam. Nie mamy laptopa, czyli oboje mamy przekichane.
-I nagle zacząłeś się przejmować, co ze mną będzie?-uniosła jedną brew.
-Takich jak ty mam na pęczki, ale jeśli chodzi o włamy, jesteś najlepsza.
-Dzięki.-mruknęła.
To wcale nie było dla niej komplementem, tylko znakiem, że nieprędko się od niego uwolni.
-Dobra ja się zmywam. Nic tu po mnie i tak.
-Kiedy będzie kasa za poprzednie?
-Jutro w południe wpadnę.-westchnął.
Odprowadziła go do drzwi, mocno utykając na lewą nogę. W duchu krzyczała z bólu, ale twarz miała kamienną.
-Wszystko okej?-zapytał Tobias.
-Ta. Niby czemu miałoby nie być?
-Bo kulejesz? I to widać?-zapytał.
-Taa.-mruknęła z zażenowaniem.-Mały wypadek przy pracy w drodze powrotnej. Z resztą. Nie ważne.-odpowiedziała stanowczo, kiedy zorientowała się, że zaczyna opowiadania typu "Jak ci minął dzień?".
-Do jutra.
-Ta. Z pewnością.-mruknęła.
Kiedy Lena zamknęła za nim drzwi, oparła się o nie i przełknęła ślinę. To zaczynało wymykać się spod kontroli. Prawdą było to, że jeśli Tobias dowie się o tym, że ona schowała przed nim tego laptopa, jej życie skończy się szybciej niż nieudana impreza nastolatków...


_________________________________


Cześć :) Przepraszam, że rozdział nie pojawił się przez ostatnie półtora tygodnia, ale internet i komputer odmówiły mi posłuszeństwa ostatecznie.
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Dajcie znać co sądzicie.
Do następnego :)

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 1

Lena wiedziała co jej grozi, jeśli się wysypie komukolwiek. Na początku nie zważała na to, ale od dobrych paru miesięcy emocje zaczęły targać nią ze zdwojoną siłą. Na każdym kroku była obserwowana przez kogoś z gangu. Nie mogła nawet swobodnie wyjść do spożywczaka. Za każdym razem kiedy się odwróciła, widziała Tobiasa. Nie wiedziała, czy ma już omamy, czy naprawdę ją śledzi. Niszczyło to ją od środka. 
*
Dziewczyna przebywała w swoim mieszkaniu i przyrządzała sobie posiłek. W pewnym momencie usłyszała wibrujący telefon na stole. Przerwała krojenie marchewki i sięgnęła po urządzenie. "Dzisiaj o 22:00 masz się stawić pod sklepem monopolowym koło parku. Szef ma dla ciebie przesyłkę." Odłożyła telefon z powrotem na swoje miejsce. Jaką przesyłkę? Zastanawiała się. Powróciła do przyrządzania jedzenia. Ta wiadomość nie dawała jej spokoju.
-Co ja zrobiłam ze swoim życiem?-westchnęła i usiadła na krześle.
Schowała twarz w dłoniach. Już miała powoli wszystkiego dość. Myślała o ucieczce z miasta coraz poważniej, mimo że wiedziała, że cały jej plan zakończy się fiaskiem.
Po chwili wstała i kontynuowała krojenie warzywa. Po dokończeniu czynności wrzuciła to wszystko do zupy i zaczęła gotować. 
Gotowanie nie było Leny specjalnością. Raz, że nikt jej nie nauczył tej czynności, a dwa, że nie miała żadnego zapału do nauki. Ale mimo wszystko potrafiła ugotować podstawowe zupy jak rosół czy pomidorowa.
Po paru chwilach schowała garnek do lodówki. Ledwo zdążyła to zrobić, usłyszała dzwonek do drzwi. Zamarła. Jednak po chwili podeszła do nich i spojrzała przez wizjer. Jasmine. Odetchnęła z ulgą i otworzyła drzwi.
-Cześć. Co ty tu robisz?-spojrzała nieco zaskoczona na koleżankę.
-A tak pomyślałam sobie, że potrzebujesz nieco damskiego towarzystwa na wieczór.-uśmiechnęła się promiennie.
-Miło z twojej strony-odpowiedziała Lena z lekkim uśmiechem. 
-Coś się stało? Wydajesz się być jakaś nieswoja. 
-Nie, nie!-szybko odparowała.-Tylko mam zły dzień. Ostatnio ciągle mam złe dni. Nie gniewaj się.-szepnęła ze skruchą w głosie. 
-Nic się nie stało.-poklepała ją po ramieniu Jasmine.-Może skoczyłybyśmy na małe zakupy co? Kupiłabyś sobie jakiś fajny ciuszek, przy okazji byś się nieco zrelaksowała?-zaproponowała rudowłosa.
-Może i to dobry pomysł.-zastanowiła się brunetka.-Chodź.-posłała jej ciepły uśmiech i poszła się ubrać.
Zajęło jej to stosunkowo mało czasu. Czyste ubrania, lekki makijaż, sportowa torba i mogły iść. Lena nigdy nie była typem jakiejś modnisi. Zawsze uchodziła za skromną dziewczynę.
-Dość długo się nie odzywałaś.- zwróciła jej uwagę Jasmine.
-Nie miałam czasu. Miałam natłok pracy.
-Aha.-westchnęła. 
Rozmowa dziewczynom w ogóle się nie kleiła. Jedna miała w głowie tysiące myśli na sekundę, a druga miała kompletną pustkę. 
-Słuchaj... Masz może adres na fan-mail do jak mu tam...-zastanowiła się chwilę koleżanka Leny- Aarona...
-Ramseya? - zapytała upewniająco.
-O właśnie! mój kuzyn jest wielkim fanem Arsenalu i takich tam bzdet i bardzo chce jego autograf. 
-Czekaj...-brunetka zaczęła czegoś szukać w telefonie.-Wysłałam ci esa z adresem. 
-Dzięki wielkie! A tak właściwie skąd masz jego adres?-zapytała zainteresowana Jasmine. 
Lena spojrzała na nią i uniosła prawą brew do góry.
-Dobra nie było pytania.-zaśmiała się.-O! Wejdźmy tutaj!-pociągnęła Lenę za rękę ruda. 
-Spokojnie!- niemalże krzyknęła zaskoczona.-Mogłaś pierw ostrzec.
-Przestań marudzić i zobacz na tę sukienkę! Jest boska!
-No ładna jest nie powiem, że nie. Ale raczej nie w moim stylu-wyraziła swoją opinię brunetka. 
-Idę ją przymierzyć.-odpowiedziała dziewczyna, jakby w ogóle nie dosłyszała opinii i pokierowała się z ubraniem do przymierzalni. 
Lena nie była typem dziewczyny, która lubiła zakupy. Jedynie szwendała się bez celu po sklepie i to wszystko. 
Spojrzała przez witrynę i mało co nie padła z przerażenia. Na ławeczce z gazetą siedział jej "kolega po fachu". Szybkim krokiem wyszła ze sklepu i poszła w jego stronę.
-Powaliło cię?!-warknęła.-Co ty tu robisz?!
-Grzeczniej koleżanko. Pilnuję cię, żebyś żadnego głupstw nie zrobiła. 
-A niby czemu miałabym robić jakieś głupstwa, co?-zapytała poirytowana.-Pracuję dla was od 3 lat i nigdy nie robiłam żadnych głupstw. Należy mi się troszeczkę zaufania, nie sądzisz? 
-Może, ale szef sądzi inaczej.
-Żebyś go jeszcze znał.-prychnęła lekceważąco.
-Masz kolejne zlecenie.- warknął i spojrzał na dziewczynę.
-O nie, nie, nie!- zaśmiała się ironicznie.-Żadnych zleceń do końca tygodnia. Tak mieliśmy ustalone. Pierw kasa za poprzednie.
-Kasa będzie po tym zleceniu. 
-Jakim?
-Włam na dom. 
-Niby kogo?-zapytała zainteresowana.
-Nazywa się Marco Reus.-rzucił beznamiętnie Tobias.
-Jaja sobie robisz, prawda?!-naskoczyła na niego.-Nie zrobię tego. Nie ma mowy.
-Zrobisz, kiedy przytknę ci spluwę do skroni.-odpowiedział szatyn z cwanym uśmieszkiem. 
Dziewczyna bała się go. Wiedziała, do czego jest zdolny. Widziała, co robił niewinnym ludziom na własne oczy i nic nie mogła zrobić, a teraz to. Myśli biły się ze sobą w jej głowie. Nie zrobisz tego Krzewczyk, nie ma mowy! Przecież to gracz twojej ulubionej drużyny!
-Proszę bardzo zrób to. Ludzie z pewnością się zainteresują takim widokiem, skoro jesteśmy na samym środku zatłoczonej alejki w molochu.-warknęłam.
-Lena tu jesteś! Wszędzie cię szukałam!-krzyknęła z oddali Jasmine. 
-Rozprawimy się, kiedy będziesz bez swoich znajomych.-warknął i zniknął z pola widzenia brunetki. 
Jej serce biło jak oszalałe. 
-Kto to był?-zapytała zainteresowana rudowłosa.
-Znajomy z pracy.-odrzekła zwykłym tonem z uśmiechem.
-Całkiem przystojny.
-Zajęty.-odpowiedziała szybko.
-A szkoda. Wydawał się być niezłym kąskiem.-westchnęła rozczarowana.
-Chodźmy na te zakupy. Muszę odreagować. O! Tam jest coś dla mnie!- powiedziała i szybko pognała do sklepu obok.
-Na pewno wszystko okej?-zapytała podejrzliwie Jasmine.
-Tak. Niby czemu miałoby nie być?-zapytała Lena z zainteresowaniem.
-A nie wiem, nie wiem.-mruknęła pod nosem.-Dobra co tam masz?-zapytała i wskazała palcem na wieszak.
*
Na zakupach dziewczyny spędziły nieco ponad trzy godziny. Gdyby Lena nie zaczęła jęczeć, że ją nogi bolą, to z pewnością spędziłyby o wiele więcej czasu w galerii. W kawiarni wypiły swoje ulubione napoje i rozeszły się do domów.
Dziewczyna nie cierpiała samotności. Nie tylko czuła się jak aspołeczny człowiek, ale i poczucie bezpieczeństwa schodziło do zera. Tym bardziej, że wiedziała, co a raczej kto będzie czekał na nią w jej mieszkaniu. 
Im bliżej była swojego bloku, tym mocniej biło jej serce. Bądź twarda, Lena. Nie daj mu się. Powtarzała sobie w głowie.
Gdy weszła do swoich czterech kątów, było pusto. Rozejrzała się uważnie po mieszkaniu, upewniając się, że na pewno jest sama i nie ma tam nieproszonego gościa. Przy końcu dziewczyna odetchnęła z ulgą. Postawiła siatki na stole i usiadła na sofie. Nagle usłyszała specyficzny dźwięk naładowanego magazynku broni i zimno przy prawej skroni.
-Mówiłem, że się rozprawimy, kiedy będziesz sama, kotku.-mruknął jej do ucha.
Dziewczyna zamarła. Zaczęła szybko oddychać.
-Wiem, że się mnie boisz. Dlatego to zrobisz, rozumiesz?
-Dlaczego nikt inny nie może wziąć tego zlecenia?-zapytała.
-Bo zostało przydzielone specjalnie tobie.- warknął.-Jeszcze jakieś pytania?
-Nie.-szepnęła.
Miała szkliste oczy, więc je zamknęła, żeby się nie pogrążyć.
-O 22:00 przy monopolowym dostaniesz szczegóły. Lepiej się pojaw, jeśli nie chcesz, żeby twoja znajoma opłakiwała cię na pogrzebie, jasne?-zapytał.
Dziewczyna potaknęła szybko głową. Niespełna minutę później usłyszała dźwięk zamykanych drzwi.
Dosłownie trzy sekundy po wyjściu Tobiasa, cała roztrzęsiona rozpłakała się. Była sparaliżowana przez strach. Jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, ona umrze.
Chwilę później usłyszała dźwięk wiadomości na Facebooku. Podeszła do komputera. Jenna. Hej! :) I jak tam? Po chwili zastanowienia Lena odpisała: Wszystko jest okej :) To było jedno z wielu kłamstw.
Jednak nie zastanawiała się nad tym. Czekało ją jeszcze jedno spotkanie z Tobiasem i tego się najbardziej obawiała tego wieczoru...


____________________________________________


Witam ponownie :)
Mam tutaj dla was rozdział z numerem jeden. Pisałam go dosłownie na poczekaniu. Na razie (nie zapeszając) wena mnie nie opuszcza i mam nadzieję, że w najbliższym czasie ani w ogóle tego nie zrobi :)
Następny rozdział pojawi się mniej więcej w środku nadchodzącego tygodnia, także sprawdzajcie regularnie :)




sobota, 14 czerwca 2014

Prolog

"Obracasz się wokół i co widzisz? Ludzi. Na pozór większość z nich wydaje się miła i łagodna z wyrazu twarzy. Przechodząc obok na ulicy, mijając jak pachołki, gdy gdzieś się spieszysz, nawet nie zwracasz uwagi na to, czy ktoś cię wyzwie od najgorszych, czy powie coś z sarkazmem. Po prostu biegniesz przed siebie, prosto do celu i dopiero w domu rozważasz swoje błędy,  które zostały popełnione danego dnia. Nieraz zastanawiasz się nad tym wieczorem w łóżku, pod prysznicem, jedząc posiłek, robiąc zakupy. 
Popełniasz jedno drobne przestępstwo i myślisz: Niech to szlag, nie chcę dłużej tego robić. Muszę jak najszybciej to wynagrodzić. Popełniasz drugie. Myślisz podobnie. Jednak, gdy popełniasz każde kolejne, już nie myślisz o tym, co musisz zrobić. Olewasz to. 
Nie kontrolujesz nawet, kiedy popełniasz przestępstwo poprzez kradzież, małe pobicie, cokolwiek. Po prostu robisz to, wracasz do domu, przyjeżdża facet odbierający towar, ty idziesz spać. Każdy kolejny dzień wyglądał tak samo. 
Nawet nie zorientujesz się, kiedy to cię wyniszczy od środka. Twoje serce staje się brudne, pełne kłamstw. Nie próbujesz bycia szczerym z nikim, nawet z przyjaciółmi i znajomymi. 
Kiedy chodzisz na mecze próbujesz się skupić jedynie na grze. Jednak za każdym razem dostajesz ponurą wiadomość o kolejnym zleceniu i wtedy wracasz do szarej rzeczywistości, gdzie twoje życie w ogóle nie jest wymarzone. 
Z czasem przeklinasz siebie za to, że w ogóle dałaś się w to wciągnąć. Jednak schodzisz zrezygnowana z trybun, wracasz do domu, bierzesz sprzęt i znikasz na parę godzin, by ponownie wrócić z łupem, który ktoś ma odebrać, tobie zapłacić. Ty kładziesz się spać i tak w kółko.
Ta zazdrość, że ktoś ma lepiej niż ty, zżera cię od środka i nie możesz nic z tym zrobić. Absolutnie nic.
Marzen nie masz, nawet o nich nie myślisz, bo non stop ktoś ci wybija je z głowy, mówiąc że nic nie osiągniesz, jesteś nikim i nigdy się nie uwolnisz od tej brudnej roboty.
Masz tego wszystkiego dość. Chcesz uciec jak najdalej, lecz każda próba kończy się niepowodzeniem i srogą karą twojego domniemanego pracodawcy.
Nikt nie wie kim jesteś, a kiedy się dowie, zostaniesz sama jak palec. To słyszysz po każdym wykonanym poleceniu.
TO SIĘ ZMIENI. SZYBCIEJ NIŻ WSZYSCY MYŚLICIE. JUŻ JA WAM POKAŻĘ" - tak brzmiał ostatni zapisek Leny w jej pamiętniku...


____________________________________________

Cześć :)
Witam was na moim nowym blogu! Mam nadzieję, że prolog wam się spodoba i zostaniecie tutaj na dłużej!
Do zobaczenia!
Layout by Switch