sobota, 19 lipca 2014

Rozdział 5

Kiedy Lena powróciła ze sklepu, od razu poszła do swojej sypialni. W co ja się ubiorę?! W ogóle nie uważała tego spotkania za dobry pomysł, ale nie chciała sprawić chłopakowi przykrości.
Przejrzała całą szafę. Według niej nie było nic wystarczająco dobrego. Lena przecież to nie jest rewia mody. Jesteś zwykłą dziewczyną, nie gwiazdą Hollywood.
Wyszukała jeansowe  rurki, luźny T-shirt z nadrukiem. To wystarczyło. Bynajmniej musiało.
Po wyszykowaniu się, powędrowała do łazienki, gdzie się odświeżyła, umalowała i uczesała, a na końcu ubrała. Kiedy przejrzała się w lustrze, wyglądała jak nastolatka z liceum. Po jej twarzy przemknął cień uśmiechu. Do wyjścia miała jeszcze blisko godzinę.
- I co ja będę robiła przez tyle czasu... - mruknęła do siebie, po czym poszła do kuchni.
Napiła się wody. Poszperała chwilkę na portalach społecznościowych typu Facebook i Twitter. Lena nawet nie zauważyła, kiedy jej czas tak szybko zleciał.
Szybko zaczęła się ubierać. W biegu zakładała buty i wyszła z domu.
Dziewczyna wzięła ze sobą konfiturę i parę innych składników, potrzebnych do zrobienia wypieków.
Leny serce biło jak oszalałe. Nie wiedziała, co się wydarzy po tym spotkaniu, czy cokolwiek się wydarzy, ale szczerze się tego bała.
Nacisnęła guzik domofonu przy bramie. Po chwili była już przy drzwiach. Zadzwoniła do drzwi.
- Hej! - powitał ją serdecznie Marco. - Wejdź. - zaprosił dziewczynę do środka.
- Przyniosłam parę składników, żeby nie było, że przyszłam na pusto. - oznajmiła z delikatnym uśmiechem.
- Nie musiałaś. - odwzajemnił uśmiech. 
Lena czuła się nieco osaczona, co nie za bardzo udawało jej się ukryć. 
- Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty, wody, soku? - zaproponował.
- Soku. - odpowiedziała i poszła za nim. - Ładny dom. - stwierdziła.
- A dziękuję. - spojrzał na nią i wręczył jej szklankę z sokiem jabłkowym. - Długo tu mieszkasz? Nie przypominam sobie twojej twarzy, ani żebym cię kiedykolwiek spotkał. 
- Mieszkam tu od kilku lat. - odpowiedziałam. - najwidoczniej chodziłeś do złego sklepu. - zaśmiała się .
- To całkiem możliwe. - zawtórował dziewczynie.
Z czasem pierwsze lody zaczęły topnieć. Marco i Lena zaczęli się dogadywać praktycznie we wszystkim. W końcu zabrali się też za robienie rogalików. 
- Interesujesz się piłką? - zapytał, posypując mąką blat, po czym zaczął rozwałkowywać ciasto. 
- Tak. Nawet bardzo - odpowiedziała dziewczyna.
- A masz jakiś ulubiony klub?
- A mam. - uśmiechnęła się. - Nawet kilka. 
- A jakie? - spojrzał na dziewczynę i zaprzestał czynności. 
- Chelsea, Real Madryt... I tutaj zaczniesz się śmiać. - spojrzała na piłkarza. - i Borussia. - dokończyła.
Uniósł brew do góry i się uśmiechnął.
- Czemu miałbym się śmiać? - zapytał i wznowił rozwałkowywanie ciasta. - Przecież w nim gram. 
- Ja wiem, ale to trochę dziwne - westchnęła i zaczęła kroić ciasto na kwadraty. 
Marco zaczął podjadać konfiturę ze słoika, na ci Lena parsknęła śmiechem. Pieczenie rogalików okazało się być najzabawniejszą częścią tego dnia.
- Nawet nieźle naszej dwójce idzie w kuchni. - stwierdził, przeżuwając pierwszą sztukę.
- No nie jest najgorzej. - posłała mu delikatny uśmiech. 
Piłkarz zjadł tyle sztuk, że rozbolał go brzuch. 
- Będę szła powoli. - westchnęła nieco zrezygnowana. 
- Już? Co tak szybko? - zrobił podkówkę z ust.
- Też mam obowiązki domowe. A poza tym spędziliśmy razem ponad... - spojrzała Lena na zegarek w telefonie. - Pięć godzin?! Jeju! Muszę uciekać. Cześć. - Powiedziała szybko i uciekła z jego domu. 
Kiedy wróciła do swoich czterech ścian, zastała ją niekoniecznie miła niespodzianka. 
- Teraz też byłaś na zakupach w spożywczaku prychnął Tobias. 
Dziewczyna zagryzła policzek od środka, ale nie odpowiedziała.
- Szef nie będzie zadowolony, kiedy dowie się, co panna Krzewczyk robi. - mruknął i podszedł do dziewczyny. - Spotkasz się z nim jeszcze raz, a twoi znajomi będą żegnali cię na cmentarzu. - warknął.
- Tobias. - powiedziała szybko. - Jeśli myślisz, że tak łatwo się poddam, to się grubo mylisz. Mam prawo do swojego PRYWATNEGO życia, a ty nie będziesz mi mówił, z kim będę się spotykała, rozumiesz?! - podniosła głos, za co słono zapłaciła.
- Milcz! -wrzasnął, po czym uderzył ją w twarz z całą siłą.
Lena padła na podłogę z taką łatwością, jakby Tobias uderzył szmacianą lalką. Jęknęła głośno. Nie miała siły się podnieść.
- To jest tylko ostrzeżenie. Następnym razem załatwię to inaczej. - mruknął i wyszedł.
Brunetka doczołgała się do zamrażarki i stamtąd wyciągnęła lód. Przyłożyła go bezpośrednio do policzka.

*
 Przez kilka dobrych dni Lena nie wychodziła z domu. Nie miała siły, ochoty, a po za tym siniak na policzku na to jej nie pozwalał. 
Chwilowo zerwała kontakty ze swoimi znajomymi. 
Dziewczyna, słysząc dzwonek do drzwi, wstała i poszła otworzyć. Tej wizyty się z pewnością nie spodziewała. 
- Jenna? - zapytała zszokowana. - Co ty tu robisz? 
- Od dłuższego czasu nie dawałaś znaku życia, a że kiedyś dałaś mi swój adres, to oto jestem. - uśmiechnęła się delikatnie.
- Wejdź. - zaprosiła blondynkę do środka. - Czemu nic nie pisałaś? - spytała, kiedy obie były już w salonie. 
- Niespodzianka i cholera jasna. - spojrzała na Leny policzek. - Co ci się stało? 
- To nic. - westchnęła ciężko. 
- Nic?! Lena to nie jest nic. Kto Ci to zrobił? 
- Jenna to nic, naprawdę. - zapewniała brunetka. 
- Kto Ci to zrobił? Zapłaci za to. 
- Nie zapłaci. - szepnęła ledwosłyszalnie.
- Czemu wszystko komplikujesz, próbuję ci tylko pomóc. - jęknęła i usiadła naprzeciwko przyjaciółki.
 - Nie możesz się w to mieszać! Inaczej mnie zabiją i ciebie przy okazji, bo za dużo wiesz! - wybuchnęła. 
Blondynka spojrzała na Lenę zszokowana. Nie mogła wydobyć z siebie słowa. 
- O... o czym ty mówisz? - spytała cicho. - Lena, czy coś ci grozi? - szepnęła.
- W pewnym sensie. - odpowiedziała.
- Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Jesteśmy przyjaciółkami. - uśmiechnęła się delikatnie Jenna. 
Polka pokręciła głową i wstała.
- Nie rozumiesz. - westchnęła. - Jenna. Nie jestem kimś, kim uważasz, że jestem. - spojrzała na przyjaciółkę.
- O czym ty mówisz? - zdziwiła się.
Lenie zajęło kilka dobrych chwil, by powiedzieć Jennie, o co naprawdę toczy się gra. W końcu usiadła na kanapie i powoli zaczęła jej to tłumaczyć najprostszym językiem, jakim potrafiła. Patrzyła na nią bez wyrazu jakichkolwiek emocji. Lena nie wiedziała, czego ma się spodziewać. 
- Rozumiem, jeśli poczułaś się oszukana. - szepnęła ze łzami w oczach.
- Jesteś idiotką, wiesz? - zapytała. - Jak możesz tak myśleć? Jesteśmy przyjaciółkami, choćby nie wiem jak masz narozrabiane, czy cokolwiek ci grozi, ja zostaję. Nie opuszczę cię, a ten gnojek jeszcze za to zapłaci. - warknęła na koniec.
- Weź, bo i ciebie powoli zaczynam się bać. - zaśmiała się delikatnie. 
- Czy ten ktoś, teraz mówię o normalnym świecie, chciał się jeszcze z tobą spotkać? 
- Nie wiem. - westchnęła ciężko. - Idziemy się przewietrzyć? Rzygać mi się chce od tych czterech ścian. - jęknęła. 
- Pewnie. - posłała ciepły uśmiech Lenie. 
Dziewczyny nieco cieplej się ubrały i poszły na spacer. Jednak tam czekała na nie niemała niespodzianka...
____________________________

Witam was po nieco dłuższej przerwie. Na początek chcę przeprosić za dłuższą absencję na tym blogu. Spowodowane to było brakiem czasu :(
Co do rozdziału, nie wiem co mam o nim myśleć. Niby wszystko jest okej, ale nie wiem, czy jestem z niego w 100% zadowolona. 
Jednakże mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu :)
Do następnego!

1 komentarz:

  1. Oh ! No nieźle. Mam ochotę walnąć Tobiasa z taką siłą, z jaką on uderzył Lenę. Grrr wszystko się we mnie zagotowało.
    Szczerze mówiąc, to już się boję tej "niemałej niespodzianki" ':o Czyżby był to Marco? Hm...
    A ! Jeszcze pieczenie rogalików :) Mmmm mniam mniam :3 pycha ! W takim towarzystwie, to sama z chęcią bym coś upiekła :)
    Rozdział bardzo mi się podobał
    Nie mogę doczekać się nexta
    Wenyyy :)

    OdpowiedzUsuń

Layout by Switch