środa, 2 lipca 2014

Rozdział 4


Mężczyzna, mimo długiego oczekiwania odpowiedzi ze strony Leny, nie usłyszał jej. Dziewczyna patrzyła się na niego totalnie zaskoczona i jednocześnie oczarowana. Marco Reus we własnej postaci. W pewnej chwili wyrwał ją z głębokiego zamyślenia. 
– Halo? Na pewno wszystko w porządku? – zapytał nieco zaniepokojony.
– Yyy. Tak, tak. – odpowiedziała szybko, kiedy się otrząsnęła. – wszystko okej. – potaknęła głową.–Przepraszam.–dodała i się odsunęła. 
– To ja na panią wpadłem, więc to ja przepraszam. – posłał dziewczynie czarujący uśmiech. 
Jasne. Pani. Bomba. Aż tak staro wyglądam? Zapytała siebie w myślach. 
– W takim razie nic się nie stało. – odpowiedziała spokojnie i z delikatnym uśmiechem na twarzy. 
Nagle w jej umyśle zapaliła się czerwona kontrolka. Zupełnie zapomniała o laptopie! 
W ułamek sekundy z uśmiechniętej dziewczyny zamieniła się w zestresowaną i nerwową dziewczynę. Obejrzała się za siebie i na boki, by upewnić się, że nie ma świadków. Spojrzała na piłkarza. 
– To chyba należy do pana. – szepnęła i wyciągnęła laptopa z torby.
Ten spojrzał na nią z wybałuszonymi oczyma. Wziął go niepewnie do ręki.
– Nic z nim się nie stało. Nie był nawet tknięty, kiedy... kiedy go znalazłam pod drzwiami. – dodała i spojrzała na niego z niepewnością.
Z twarzy mężczyzny nie można było nic wyczytać. Postanowiła nic więcej nie mówić, bo jedynie pogorszy sprawę. 
Lena cofnęła się jeszcze o dwa kroki i ruszyła do domu. 
– Zaczekaj! – krzyknął i ruszył za nią. 
Dziewczyna przystanęła i się odwróciła do niego. Nie wiedziała czego oczekiwać ze strony Marco Reusa, ponieważ nie wiedziała, czy uwierzył w to, co powiedziała kilka chwil temu, czy będzie drążył dalej temat. 
– Należy ci się obiecana nagroda. 
– Nie, naprawdę nie. To jest zbędne. Wolę pozostać anonimowa. – odpowiedziała spokojnym głosem. – A poza tym, skąd masz pewność, czy na sto procent w nim nic nie szperano? 
– Tym zajmą się technicy.–stwierdził pogodnie. – Nalegam, żebyś wzięła tę nagrodę.
– Ale ja nie zrobiłam tego dla nagrody, dlatego też nie mam zamiaru jej wziąć. 
– To może chociaż bilety na mecz? Kawa? Cokolwiek. – jęknął niemalże. – Muszę się odwdzięczyć.
– A ja mówię, że nie ma takiej potrzeby. Zrobiłam to bezinteresownie i tak ma pozostać. Do widzenia. – odrzekła i poszła w swoją stronę. 
Mało brakowało i by się sama wsypała. Tego nie było w planach. Ale grunt, że wszystko wyszło.
 Niemalże wbiegła do swojego mieszkania. Zdjęła ubrania wierzchnie i poszła do kuchni napić się wody. Ręce Leny całe się trzęsły. Jeśli ktoś ich przyłapał, nawet głupi paparazzo, to była spalona na stosie jak czarownica. 
Nagle zadzwonił dzwonek do jej drzwi. Wystraszona, z wrażenia upuściła szklankę, która rozbiła się na podłodze. 
– Niech to szlag! – syknęła.
Ominęła pobite szkło wielkim krokiem i poszła otworzyć. Jednak przed tym przeżegnała się i wzięła głęboki oddech. Przekręciła kluczykiem w lewą stronę i otworzyła wrota.
– Cześć. – mruknął do niej Tobias.
Spojrzała na niego zaskoczona i wpuściła go do środka.
–Uważaj, bo zbiła mi się…
– Cholera jasna! – krzyknął.
– Szklanka.–szepnęła do siebie i szybko ruszyła do kuchni. – Wszystko w porządku? – zapytała szybko.
– Jasne. – warknął. – W najlepszym.
– Pokaż to. – pomogła mu dość do krzesła.
– Nie trzeba. – mruknął.
– Jasne, a później na mnie psy będziesz wieszał, że nie możesz chodzić, tak? – spojrzała na niego.
– Słyszałem, że miałaś dzisiaj mały wypad. – odrzekł, zmieniając temat.
Lena zamarła. Podniosła się.
– Niby jaki? – zapytała.
Tobias prychnął i się zaśmiał ironicznie.
– Serio myślisz, że jesteśmy tacy naiwni i głupi? – warknął i wstał.
Dziewczyna podskoczyła ze strachu.
– Serio myślisz, że miałam tego laptopa? – zapytała trzęsącym głosem. – Możesz przeszukać moje mieszkanie. Nic w nim nie znajdziesz.
– A czego mam szukać, skoro laptopa już ma piłkarz?
– Sąsiedzi mogą potwierdzić, że byłam w domu. Jedyne gdzie wyszłam to na zakupy do spożywczego, jeszcze ze starszą sąsiadką mieszkającą naprzeciwko. – odpowiedziała nieco bardziej uspokojona.
Serce miała pod gardłem. A jednak ktoś ich obserwował.
– No dobrze. – mruknął. – Tylko pamiętaj. Mam cię na oku. – ostrzegł dziewczynę i wyszedł nie zważając na szkło w bucie.
Lena poszła zamknąć za nim drzwi. Gdy to zrobiła osunęła się po nich i rozpłakała. Co gorsza nie mogła nikomu powiedzieć. To znaczy mogła, ale wtedy mogłaby zostać kompletnie sama.
Była w kropce. 
Podniosła się z podłogi. Wzięła z szafki zapalniczkę i papierosy, po czym poszła na balkon zapalić. Zaciągnęła się i po chwili wypuściła dym z płuc. Ręce dalej jej się potwornie trzęsły. Zaciągnęła się ponownie. Zamknęła oczy i wypuściła dym z płuc. Wzięła głęboki oddech. Starała się jakoś uspokoić. Lena zdawała sobie sprawę, że nikotyna jej w tym nie pomoże, tylko jeszcze pogorszy sprawę, ale alkohol jest milion razy gorszy.
                                                                 *
Nazajutrz Lena obudziła się o siódmej nad ranem. Zdziwiona była, że w ogóle dała radę zasnąć po tym wszystkim.
Wstała i zaczęła od podstawowej porannej czynności – porannej toalety. Ubrała się w swój ulubiony zestaw i poszła po pieczywo na śniadanie. Od razu z jej twarzy można było wyczytać, że niedawno wstała.
Gdy tam doszła, wzięła mały koszyk i zniknęła między alejkami. Nie mogła znaleźć jedynie jednej rzeczy. Drożdży. Dzisiaj zamierzała się pobawić w cukiernika i upiec rogaliki. Nigdy wcześniej nie miała styczności z gotowaniem, a co dopiero z pieczeniem.
– No gdzie to jest? – mruknęła do siebie.
Skręciła w kolejną alejkę i przeszukała wzrokiem  półki. Obróciła się za siebie i przeszukała półki na przeciwko. Pustki.
No to chyba nici z rogalików, pomyślała nieco zrezygnowana. Odwróciła się i pach! Znowu na kogoś wpadła.
– Przepraszam! – rzuciła dziewczyna.
– Znowu się spotykamy. – posłał jej ciepły uśmiech Marco Reus.
Lena stanęła jak wryta.
– Śledzisz mnie, czy co? – zapytała z zainteresowaniem.
– Zawsze chodzę tutaj po pieczywo. – odpowiedział piłkarz.
– To czemu jeszcze nigdy cię tu nie widziałam? – spojrzała na niego.
– Dobra tu mnie masz. – zaśmiał się.
Lena przelotnie się uśmiechnęła.
– To dowiem się, co tu robisz? – zapytała.
– Pod jednym warunkiem.
– Jakim?
– Zgodzisz się na nagrodę. – odpowiedział.
Ciągle się do dziewczyny uśmiechał. Jakby mu mięśnie na twarzy zesztywniały.
– Powiedziałam już wczoraj. Nie chcę żadnej nagrody, bo zrobiłam to bezinteresownie i chcę pozostać anonimowa. – odparła.
– Czemu ty jesteś taka uparta?  – jęknął.  – A po za tym, kto tu mówi o ujawnianiu znalazcy?
– Nie jestem uparta, tylko zdecydowana. - mruknęła pod nosem. – Czyli co?
– Zabiorę cię na kawę i ciastko. To jest minimum.
Lena nie wiedziała co ma z nim zrobić. Nie chciała od niego nic. I mimo że była napaloną fanką Borussii i każdego piłkarza stamtąd, to miała jakieś wewnętrzne granice. Ale jeśli ją prosi, błaga wręcz, wypadałoby się zgodzić.
– Miałam dzisiaj piec rogaliki. – burknęła do siebie.
– To możemy u mnie. Mam dobrze wyposażoną kuchnię. - uśmiechnął się.
Ta. Wiem to. Przecież byłam u ciebie, pomyślała.
– No dobrze, bo mnie jeszcze zamęczysz tym błaganiem. – zaśmiała się cicho. – To o której? – zapytała.
– Może o czternastej? Adres znasz, nie?
– Tak znam. – odpowiedziała z uśmiechem. – To do zobaczenia. – szepnęła i pokierowała się do kasy.
Jedno wiedziała na pewno. To spotkanie zapamięta do końca życia...


___________________________


Witam o nieco późnej godzinie. Ostatnio tak mam, że lepiej mi się pisze wieczorami. Po prostu palce same chodzą :)
Co do rozdziału, to myślę, że najgorszy on nie jest i wam przypadnie w mniejszym lub większym stopniu do gustu.
Do następnego!
P.S. Jak wam się podoba nowy wygląd bloga?

2 komentarze:

  1. Rozdział świetny :D
    Wieczorami pisze się najlepiej :D Mam to samo :D
    Wygląd bloga świetny <3 :D
    Weny i do nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Ło cholera ! No nieźle nieźle ! Coś się kroi oj coś grubego !
    Uhuhuhuhuhuhu ależ mi się rozdział podobał! Nie mogę się doczekać nexta !
    Pisz szybko następny
    Wenyyyy kochana ♥
    PS. Wygląd bloga przepiękny ♥ ×.×
    I zapraszam do mnie girlletmeloveyou.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń

Layout by Switch