niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 1

Lena wiedziała co jej grozi, jeśli się wysypie komukolwiek. Na początku nie zważała na to, ale od dobrych paru miesięcy emocje zaczęły targać nią ze zdwojoną siłą. Na każdym kroku była obserwowana przez kogoś z gangu. Nie mogła nawet swobodnie wyjść do spożywczaka. Za każdym razem kiedy się odwróciła, widziała Tobiasa. Nie wiedziała, czy ma już omamy, czy naprawdę ją śledzi. Niszczyło to ją od środka. 
*
Dziewczyna przebywała w swoim mieszkaniu i przyrządzała sobie posiłek. W pewnym momencie usłyszała wibrujący telefon na stole. Przerwała krojenie marchewki i sięgnęła po urządzenie. "Dzisiaj o 22:00 masz się stawić pod sklepem monopolowym koło parku. Szef ma dla ciebie przesyłkę." Odłożyła telefon z powrotem na swoje miejsce. Jaką przesyłkę? Zastanawiała się. Powróciła do przyrządzania jedzenia. Ta wiadomość nie dawała jej spokoju.
-Co ja zrobiłam ze swoim życiem?-westchnęła i usiadła na krześle.
Schowała twarz w dłoniach. Już miała powoli wszystkiego dość. Myślała o ucieczce z miasta coraz poważniej, mimo że wiedziała, że cały jej plan zakończy się fiaskiem.
Po chwili wstała i kontynuowała krojenie warzywa. Po dokończeniu czynności wrzuciła to wszystko do zupy i zaczęła gotować. 
Gotowanie nie było Leny specjalnością. Raz, że nikt jej nie nauczył tej czynności, a dwa, że nie miała żadnego zapału do nauki. Ale mimo wszystko potrafiła ugotować podstawowe zupy jak rosół czy pomidorowa.
Po paru chwilach schowała garnek do lodówki. Ledwo zdążyła to zrobić, usłyszała dzwonek do drzwi. Zamarła. Jednak po chwili podeszła do nich i spojrzała przez wizjer. Jasmine. Odetchnęła z ulgą i otworzyła drzwi.
-Cześć. Co ty tu robisz?-spojrzała nieco zaskoczona na koleżankę.
-A tak pomyślałam sobie, że potrzebujesz nieco damskiego towarzystwa na wieczór.-uśmiechnęła się promiennie.
-Miło z twojej strony-odpowiedziała Lena z lekkim uśmiechem. 
-Coś się stało? Wydajesz się być jakaś nieswoja. 
-Nie, nie!-szybko odparowała.-Tylko mam zły dzień. Ostatnio ciągle mam złe dni. Nie gniewaj się.-szepnęła ze skruchą w głosie. 
-Nic się nie stało.-poklepała ją po ramieniu Jasmine.-Może skoczyłybyśmy na małe zakupy co? Kupiłabyś sobie jakiś fajny ciuszek, przy okazji byś się nieco zrelaksowała?-zaproponowała rudowłosa.
-Może i to dobry pomysł.-zastanowiła się brunetka.-Chodź.-posłała jej ciepły uśmiech i poszła się ubrać.
Zajęło jej to stosunkowo mało czasu. Czyste ubrania, lekki makijaż, sportowa torba i mogły iść. Lena nigdy nie była typem jakiejś modnisi. Zawsze uchodziła za skromną dziewczynę.
-Dość długo się nie odzywałaś.- zwróciła jej uwagę Jasmine.
-Nie miałam czasu. Miałam natłok pracy.
-Aha.-westchnęła. 
Rozmowa dziewczynom w ogóle się nie kleiła. Jedna miała w głowie tysiące myśli na sekundę, a druga miała kompletną pustkę. 
-Słuchaj... Masz może adres na fan-mail do jak mu tam...-zastanowiła się chwilę koleżanka Leny- Aarona...
-Ramseya? - zapytała upewniająco.
-O właśnie! mój kuzyn jest wielkim fanem Arsenalu i takich tam bzdet i bardzo chce jego autograf. 
-Czekaj...-brunetka zaczęła czegoś szukać w telefonie.-Wysłałam ci esa z adresem. 
-Dzięki wielkie! A tak właściwie skąd masz jego adres?-zapytała zainteresowana Jasmine. 
Lena spojrzała na nią i uniosła prawą brew do góry.
-Dobra nie było pytania.-zaśmiała się.-O! Wejdźmy tutaj!-pociągnęła Lenę za rękę ruda. 
-Spokojnie!- niemalże krzyknęła zaskoczona.-Mogłaś pierw ostrzec.
-Przestań marudzić i zobacz na tę sukienkę! Jest boska!
-No ładna jest nie powiem, że nie. Ale raczej nie w moim stylu-wyraziła swoją opinię brunetka. 
-Idę ją przymierzyć.-odpowiedziała dziewczyna, jakby w ogóle nie dosłyszała opinii i pokierowała się z ubraniem do przymierzalni. 
Lena nie była typem dziewczyny, która lubiła zakupy. Jedynie szwendała się bez celu po sklepie i to wszystko. 
Spojrzała przez witrynę i mało co nie padła z przerażenia. Na ławeczce z gazetą siedział jej "kolega po fachu". Szybkim krokiem wyszła ze sklepu i poszła w jego stronę.
-Powaliło cię?!-warknęła.-Co ty tu robisz?!
-Grzeczniej koleżanko. Pilnuję cię, żebyś żadnego głupstw nie zrobiła. 
-A niby czemu miałabym robić jakieś głupstwa, co?-zapytała poirytowana.-Pracuję dla was od 3 lat i nigdy nie robiłam żadnych głupstw. Należy mi się troszeczkę zaufania, nie sądzisz? 
-Może, ale szef sądzi inaczej.
-Żebyś go jeszcze znał.-prychnęła lekceważąco.
-Masz kolejne zlecenie.- warknął i spojrzał na dziewczynę.
-O nie, nie, nie!- zaśmiała się ironicznie.-Żadnych zleceń do końca tygodnia. Tak mieliśmy ustalone. Pierw kasa za poprzednie.
-Kasa będzie po tym zleceniu. 
-Jakim?
-Włam na dom. 
-Niby kogo?-zapytała zainteresowana.
-Nazywa się Marco Reus.-rzucił beznamiętnie Tobias.
-Jaja sobie robisz, prawda?!-naskoczyła na niego.-Nie zrobię tego. Nie ma mowy.
-Zrobisz, kiedy przytknę ci spluwę do skroni.-odpowiedział szatyn z cwanym uśmieszkiem. 
Dziewczyna bała się go. Wiedziała, do czego jest zdolny. Widziała, co robił niewinnym ludziom na własne oczy i nic nie mogła zrobić, a teraz to. Myśli biły się ze sobą w jej głowie. Nie zrobisz tego Krzewczyk, nie ma mowy! Przecież to gracz twojej ulubionej drużyny!
-Proszę bardzo zrób to. Ludzie z pewnością się zainteresują takim widokiem, skoro jesteśmy na samym środku zatłoczonej alejki w molochu.-warknęłam.
-Lena tu jesteś! Wszędzie cię szukałam!-krzyknęła z oddali Jasmine. 
-Rozprawimy się, kiedy będziesz bez swoich znajomych.-warknął i zniknął z pola widzenia brunetki. 
Jej serce biło jak oszalałe. 
-Kto to był?-zapytała zainteresowana rudowłosa.
-Znajomy z pracy.-odrzekła zwykłym tonem z uśmiechem.
-Całkiem przystojny.
-Zajęty.-odpowiedziała szybko.
-A szkoda. Wydawał się być niezłym kąskiem.-westchnęła rozczarowana.
-Chodźmy na te zakupy. Muszę odreagować. O! Tam jest coś dla mnie!- powiedziała i szybko pognała do sklepu obok.
-Na pewno wszystko okej?-zapytała podejrzliwie Jasmine.
-Tak. Niby czemu miałoby nie być?-zapytała Lena z zainteresowaniem.
-A nie wiem, nie wiem.-mruknęła pod nosem.-Dobra co tam masz?-zapytała i wskazała palcem na wieszak.
*
Na zakupach dziewczyny spędziły nieco ponad trzy godziny. Gdyby Lena nie zaczęła jęczeć, że ją nogi bolą, to z pewnością spędziłyby o wiele więcej czasu w galerii. W kawiarni wypiły swoje ulubione napoje i rozeszły się do domów.
Dziewczyna nie cierpiała samotności. Nie tylko czuła się jak aspołeczny człowiek, ale i poczucie bezpieczeństwa schodziło do zera. Tym bardziej, że wiedziała, co a raczej kto będzie czekał na nią w jej mieszkaniu. 
Im bliżej była swojego bloku, tym mocniej biło jej serce. Bądź twarda, Lena. Nie daj mu się. Powtarzała sobie w głowie.
Gdy weszła do swoich czterech kątów, było pusto. Rozejrzała się uważnie po mieszkaniu, upewniając się, że na pewno jest sama i nie ma tam nieproszonego gościa. Przy końcu dziewczyna odetchnęła z ulgą. Postawiła siatki na stole i usiadła na sofie. Nagle usłyszała specyficzny dźwięk naładowanego magazynku broni i zimno przy prawej skroni.
-Mówiłem, że się rozprawimy, kiedy będziesz sama, kotku.-mruknął jej do ucha.
Dziewczyna zamarła. Zaczęła szybko oddychać.
-Wiem, że się mnie boisz. Dlatego to zrobisz, rozumiesz?
-Dlaczego nikt inny nie może wziąć tego zlecenia?-zapytała.
-Bo zostało przydzielone specjalnie tobie.- warknął.-Jeszcze jakieś pytania?
-Nie.-szepnęła.
Miała szkliste oczy, więc je zamknęła, żeby się nie pogrążyć.
-O 22:00 przy monopolowym dostaniesz szczegóły. Lepiej się pojaw, jeśli nie chcesz, żeby twoja znajoma opłakiwała cię na pogrzebie, jasne?-zapytał.
Dziewczyna potaknęła szybko głową. Niespełna minutę później usłyszała dźwięk zamykanych drzwi.
Dosłownie trzy sekundy po wyjściu Tobiasa, cała roztrzęsiona rozpłakała się. Była sparaliżowana przez strach. Jeśli cokolwiek pójdzie nie tak, ona umrze.
Chwilę później usłyszała dźwięk wiadomości na Facebooku. Podeszła do komputera. Jenna. Hej! :) I jak tam? Po chwili zastanowienia Lena odpisała: Wszystko jest okej :) To było jedno z wielu kłamstw.
Jednak nie zastanawiała się nad tym. Czekało ją jeszcze jedno spotkanie z Tobiasem i tego się najbardziej obawiała tego wieczoru...


____________________________________________


Witam ponownie :)
Mam tutaj dla was rozdział z numerem jeden. Pisałam go dosłownie na poczekaniu. Na razie (nie zapeszając) wena mnie nie opuszcza i mam nadzieję, że w najbliższym czasie ani w ogóle tego nie zrobi :)
Następny rozdział pojawi się mniej więcej w środku nadchodzącego tygodnia, także sprawdzajcie regularnie :)




2 komentarze:

  1. Świetny rozdział
    Już kocham to opowiadanie ♥ :)
    Do nn ; 3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy pod wpisem na blogu prosiłam o konstruktywne komentarze, nie miałam na myśli pojedynczych zdań. "Konstruktywny", wg. SJP:
    1. wartościowy;
    2. wnoszący nowe, potrzebne elementy;
    3. budujący

    Wybacz, że może się "czepiam", ale ja jednozdaniowe komentarze (tudzież wpisy typu "fajny blog, wpadnij do mnie", "świetne piszesz!!! ;**") odbieram jako skomentowanie na odczepnego w celu zwiększenia frekwencji czytelników na własnym blogu.

    Żeby nie śmiecić u Ciebie całkowicie (w końcu szanuję drugiego blogera i piszę tak, jak sama chciałabym mieć skomentowane wpisy), przejdę teraz do pierwszego rozdziału, który - co tu dużo mówić - pozytywnie mnie zaskoczył.

    Lena coraz bardziej się pogrąża. Aż otworzyłam oczy ze zdumienia, kiedy przeczytałam, że ma za zadanie włamać się do domu Marco Reusa (ach, BvB!...). Ma coś z niego zwinąć? Co? Kasę? Jakiś sprzęt? Ciekawe.
    Z moją skłonnością do fascynacji czarnymi bohaterami, polubiłam Tobiasa. Może nie dosłownie "polubiłam", ale z pewnością mnie zaintrygował. Sceny z nim dodają dreszczyku, a to się pisze bardzo na plus. Jestem również ciekawa "szefa".
    Nie polubiłam Jasmine, pewnie dlatego, że z niej zakupoholiczka, a ja tak kocham shopping jak Lena. :) Ale to bardzo miło z jej strony, że martwi się o przyjaciółkę, że wyciąga ją z domu.
    Chyba nie do końca rozumiem zachowanie Leny. Boi się Tobiasa, ale krzyczy na niego, stawia się, ironizuje. Mogę to do pewnego stopnia zrozumieć, być może czuła się pewniej w miejscu pełnym ludzi, ale skoro piszesz, że wiedziała, do czego był zdolny...? A podejrzewam, że do samych nieprzyjemnych rzeczy. Albo zaszwankował trochę portret psychologiczny, albo Lena ma taką reakcję na stres.
    "Pisałam go dosłownie na poczekaniu." - niestety trochę to widać, choć mam nadzieję, że przeczytałaś dziesięć razy przed wstawieniem? ;) Brakuje przecinków w paru miejscach, np. "Grzeczniej koleżanko." tutaj. Albo te dwa zdania: "To było jedno z wielu kłamstw. Jednak nie zastanawiała się nad tym." Zdecydowanie lepiej wyglądałyby jako jedno zd. złożone, oddzielone przecinkiem.
    Wiem, że blog to nie forum literackie i TEORETYCZNIE trzyma niższy poziom, ale nie dajmy się stereotypom! Blogi też mogą być na wysokim poziomie, dlatego warto sprawdzać po kilkanaście razy, co i jak, nie wrzucać od razu, tylko odczekać, może coś dopisać, poprawić. Ogólnie jestem na tak, ponieważ wymyśliłaś dosyć ciekawą fabułę (no i Marco Reus, Borussia), Lena wydaje się postacią wielopłaszczyznową, ale muszę z przykrością powiedzieć, że Twoje komentarze u mnie nie są w pełni satysfakcjonujące. Tak, wymagam od moich czytelników. Z szacunku do nich i do samej siebie.
    Wrócę do Ciebie jeszcze i mam nadzieję, że nie będzie to ostatni raz. :)
    Pozdrawiam ciepło! A.
    _________________
    http://lalala2014.blogspot.com/
    http://los--naufragos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Layout by Switch