niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 3

Wkrótce po całym zdarzeniu został podniesiony alarm o kradzieży laptopa, ale nie wszczęto jakiś szczególnych postępowań w związku z tym. Jedynie wyznaczono nagrodę dla uczciwego znalazcy. Interesujące było jednak to, że obie strony walczyły o tego laptopa. Przecież piłkarze mają pieniędzy jak lodu i mogą bez problemu kupić sobie nowy sprzęt.
Lena coraz bardziej zaczynała się martwić o to, czy nikt niej nie nakryje, że ma tego laptopa u siebie.
Od momentu, kiedy schowała go do swojej kryjówki, nie ruszyła go nawet palcem. Nie grzebała w nim, bo i tak nie znała hasła, a poza tym nie miała nawet takiej odwagi, żeby je rozszyfrować i pomyszkować w nim trochę.
Trzy dni temu otrzymała pieniądze za poprzednie włamania do domów piłkarzy, jednak nie cieszyła się z tych pieniędzy. Jak mogła się cieszyć, skoro one były zarobione w jeden z najgorszych sposobów?
O dziwo na razie miała spokój ze zleceniami, co z jednej strony ją bardzo cieszyło, ale z drugiej miała dziwne przeczucia, że coś złego może się wydarzyć. Ale była jednym słowem w kropce. Jeśli Lena przyznałaby się do tego, że cały czas ma sprzęt, ucierpiałoby na tym jej zdrowie, albo nawet i życie, a jeśli zdecydowałaby się oddać laptopa, poszłaby za kratki. Dlatego cały czas miała go u siebie i nikomu nic nie powiedziała, ani nie zrobiła żadnego kroku w którąkolwiek stronę.
Mijał dzień za dniem, Lena nie miała praktycznie nic do roboty. Zero odzewu ze strony Tobiasa lub innego pośrednika o jakiejkolwiek robocie. To znaczyło jedno. Jej pracodawca wpadł w niezłe tarapaty z powodu "nieudanego" włamu.
                                                                     *
  Za oknem padał śnieg. Zima nie była Leny ulubioną porą roku. Wtedy najbardziej odbijała się na niej samotność. Mimo że utrzymywała kontakt z koleżankami, to nie było zbytnio dla niej satysfakcjonujące.
-Lena?
-No?-zapytała Jasmine, siedzącą tuż obok niej na kanapie.
-Znajdź sobie chłopaka.-zaproponowała dziewczyna.-Wtedy może i mi by się to udało i byśmy chodziły na podwójne randki?
-Jasmine czy ty słyszysz samą siebie?-zapytała i się zaśmiała.-Wyobrażasz to sobie? Ja i chłopak? Przecież to by wybuchło po pięciu minutach bycia ze sobą, a co dopiero po spędzeniu roku, dwóch czy nawet całego życia.-mruknęła nieco ciszej.
-A czemu uważasz to za zły pomysł? Narzekasz tylko, że jesteś sama i nie jest ci z tym dobrze.-odparła Jasmine, twardo trzymając się swoich racji.
-Bo jestem typem samotnika i przyjaciele wokół mnie w stu procentach mi wystarczają.
-Czyli chcesz zostać starą panną?-zapytała zszokowana.
-Nie wiem.-jęknęła.-Może kiedyś mi się coś odwidzi, znajdę sobie męża, będę miała dzieci czy coś.
-A jak ci się nie odwidzi?-zapytała.
-Kupię sobie dwanaście kotów i będę się nimi zajmowała.-odpowiedziała Lena z powagą.
Jasmine dosłownie zdębiałą na słowa koleżanki, a ta po chwili wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-No bardzo śmieszne.-mruknęła niezadowolona.
-No jejku, nie znasz mnie? Zawsze sobie z tego jaja robiłam, a ty wciąż się nabierasz.-westchnęła brunetka.
-Utrzymujesz z kimś kontakt z Polski?-zapytała nagle.
-A czemu pytasz?
-Z ciekawości. Nigdy nie wspominasz jakoś o swoich znajomych.-zauważyła Jasmine.
Żebym jeszcze miała jakiś znajomych, pomyślała w duchu.
-Nie jakoś nie. Kontakty się pourywały zaraz po tym, jak się przeprowadziłam. Z resztą byłam mała, więc i tak żadna ze znajomości tak na prawdę nie miała prawa przetrwać.-westchnęła ciężko.
-Szkoda.-szepnęła ze skruchą.
-Spoko, przecież to nie twoja wina.-zaśmiała się pogodnie.
W pewnej chwili obie dziewczyny usłyszały dzwonek do drzwi.
-Zapraszałaś kogoś?-zapytała nieco zaskoczona.
-Nie właśnie.-odparła Lena.
Wstała i poszła otworzyć drzwi. Za każdym razem bała się, że to ktoś z jej pracy. Kiedy jednak otworzyła je, stanęła jak wryta.
-Przepraszam, szukam...- zaczął lekko zdezorientowany mężczyzna.-Lena?-zapytał oniemiały.
-Andrzej?- wydusiła z siebie tak zaskoczona, że ledwo złożyła poprawnie jego imię po polsku.
-Jezu kopa lat!-zaśmiał się uradowany i wyściskał dziewczynę za wszystkie czasy.
-Jak ty się zmieniłeś! Boże. Nie poznałabym, gdyby nie mina nieśmiałego chłoptasia.-zawtórowała mu Lena.-Skąd wiedziałeś, że tu mieszkam?-zapytała.
-Intuicja.
-A tak na serio?-spojrzała na niego.
-Troszkę w necie poszukałem i oto jestem.-posłał dziewczynie promienny uśmiech.
-Wejdź. Nie będziemy stali na klatce, jak głupki.-zaprosiła Andrzeja do środka gestem.
Jasmine była w niemałym szoku, kiedy zobaczyła Andrzeja idącego w jej stronę.
-Poznajcie się. Andrzej, to jest Jasmine, moja kumpela. Jasmine to jest Andrzej, mój kolega z dzieciństwa.-przedstawiła ich sobie po angielsku, ponieważ Jasmine nie znała polskiego.
 Lena uśmiechnęła się delikatnie, kiedy uścisnęli swoje dłonie.
-Miło poznać.-uśmiechnął się szatyn.
-A mówiłaś, że kontakty ze znajomymi z Polski są urwane.-zauważyła podejrzliwie rudowłosa.
-Internet sporo zdziałał.-wtrącił chłopak.
-A właśnie. Jak tam kariera?-zapytała dociekliwie Lena.
-Jaka kariera?-spojrzała Jasmine na Lenę.
-Andrzej jest siatkarzem, co można wywnioskować już po samym wzroście.-uśmiechnęła się pogodnie Lena.
-A więc gram dla reprezentacji i Skry Bełchatów.-podrapał się po głowie.
-Przecież wiem.-odpowiedziała szybko.
-To czemu się pytasz?-zapytał nieco zdziwiony.
-Bo chciałam wiedzieć, jak się czujesz, czy zamierzasz zmieniać klub i takie tam.
-W Bełchatowie jest świetnie. Długo już tam jestem i  atmosfera jest nieziemska. Mam porypanych do kwadratu kolegów.-zaśmiał się.
-To super.-posłała mu ciepły uśmiech Lena.-A jak zdrowie? Nie masz żadnej kontuzji? Nic cię nie boli?
-Nie no co ty.-zaśmiał się.-Jestem odporny na takie rzeczy.
-To jeszcze pamiętam.-zawtórowała mu brunetka.
-A co u ciebie?-zapytał z zainteresowaniem.
-Jak widzisz mieszkam sama.
-To było twoje marzenie.-wtrącił.
-Jak widać już spełnione. No pracuję, dość dobrze zarabiam.-dodała.-Prowadzę normalne życie. Z pozoru nudne, ale jest nawet okej.
-Lena, ja chyba się już zwijam do domu. Nie chcę przeszkadzać. - zaczęła się wycofywać nieco odrzucona Jasmine.
-Daj spokój nie przeszkadzasz.-odparła natychmiast.- A właśnie! Jak tam autografy od Ramseya?-zapytała z zainteresowaniem.
-No jeszcze kuzyn czeka, miejmy nadzieję, że niedługo przyjdą, bo po prostu chłopak nie wytrzymuje.-zaśmiała się delikatnie.
-Słyszałam, że u niego jest sto procent na odpowiedź, więc na pewno dostanie list zwrotny.-poklepała koleżankę po ramieniu.
-Też bawicie się w autografy?-zapytał Andrzej i się przysiadł.
-A czemu nie?-zapytały dziewczyny.
-Nie gadaj, że ty się w to nie bawisz.-spojrzała na niego Jasmine.
-Bawię się, bawię, ale ja akurat dostaje listy.-uśmiechnął się.
Tak Lena spędziła całe popołudnie. Była bardzo szczęśliwa z powodu wizyty siatkarza. Dawno go nie widziała. 
Uśmiech na jego twarzy zawsze działał na dziewczynę pozytywnie, ładował ją dobrą energią, co było jej w tych dniach bardzo potrzebne. 
Cieszyła się również z tego, że Jasmine i Andrzej znaleźli wspólny język. Zauważyła nawet, że bardzo mocno się zakolegowali i dobrze poczuli w swoim towarzystwie. Kto wie, może coś z tego wyniknie...
Tymczasem w głowie Leny zrodził się pewien plan związany z laptopem Marco Reusa. Był on dość odważny i w ogóle nie było pewności, że on w praktyce wypali w stu procentach, bo wiązało się z tym bardzo duże ryzyko, że albo dowie się mafia, albo ona pójdzie za kratki.
                                                                   *
Od wizyty jej dawnego przyjaciela minął już tydzień. Lena po raz kolejny  zaczynała w swoim pamiętniku opisywać plan działania, jednak za każdym razem każdy napisany punkt został zamazany, bądź wyrwała kartę. W końcu nie wytrzymała nerwowo.
-Pierdolę to!-zaklęła na głos i rzuciła pamiętnik na swoje biurko.
Wstała i wyjęła ostrożnie laptopa z kryjówki, zapakowała go do swojej torebki i wyszła z domu. Postanowiła działać spontanicznie. Nie miała pewności, czy piłkarz trenuje, czy też jest w domu, ale to była idealna okazja, żeby się tego dowiedzieć. Upewniła się jeszcze, czy na pewno ma laptopa, klucze, telefon itp.
Skręciła w jedną uliczkę, po prawie kilometrze w drugą i była na miejscu. Była dziwnie spokojna. Całe przeczucie, że ktoś ją śledził lub obserwował znikło. Spojrzała na telefon. Nadal cisza ze strony Tobiasa. Coraz bardziej ją to dziwiło, ale też i niepokoiło. Niemożliwe było, żeby zlecenia, nawet najdrobniejsze się skończyły. To nie było w ich stylu.
Nagle się z kimś zderzyła.
-O. Przepraszam najmocniej.-powiedziałam szybko, zdezorientowana przez całe zdarzenie.
-Nic się nie stało. -usłyszałam ciepły, męski głos. -Wszystko w porządku? Nie uszkodziłaś się?-zapytał z przejęciem.
Dziewczyna uniosła głowę niepewnie i spojrzała na mężczyznę. 
Serce na moment jej stanęło. Nagle nie potrafiła skleić żadnego sensownego zdania ani po niemiecku, ani po angielsku, ani po polsku. Wiedziała jedno. Jej cały plan diabli wzięli...


____________________________________

Witam :)
Dzisiaj mam dla was taki oto rozdział. Nie jestem z niego w stu procentach zadowolona, bo mam dziwne przeczucie, że jest nieco krótki.
I tutaj domyślamy się, kto wpadł na Lenę :) Niektórzy pewnie już wiedzą, kto :)
Tak czy inaczej, mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Wasze komentarze naprawdę mnie motywują, więc wiecie, co robić!:-)
Do następnego!

1 komentarz:

  1. Świetny <3
    Wizyta znajomego z dzieciństwa to bardzo ciekawy pomysł :)
    Weny i do nn :3

    OdpowiedzUsuń

Layout by Switch